• Front szkoły

  • Szkoła bokiem

  • Hala

  • Tył szkoły

  • 44

   Wycieczkę w kolejne polskie góry planowaliśmy już od powrotu z włóczęgi po Pieninach w ubiegłym roku szkolnym. Tym razem wybraliśmy Tatry, które stwarzają mnóstwo atrakcyjnych możliwości tym turystom, dla których góry to przede wszystkim aktywny wypoczynek na szlaku.

   Pierwszy dzień już od początku zapowiadał się bardzo optymistycznie. Do Zakopanego wjechaliśmy w piękne słoneczne przedpołudnie i od razu wiedzieliśmy, że plan pierwszego etapu wycieczki zostanie zrealizowany. Wędrówkę rozpoczęliśmy w Dolinie Kościeliskieja naszym celem stało się przejście znajdujących się na jej terenie jaskiń. Do pierwszej z nich wspinaliśmy się po Turni Raptowickiej przez około 180 m od dna doliny. Pokonanie ostatnich metrów umożliwiał system łańcuchów, ale tuż po wejściu do wnętrza okazało się to zaledwie drobną niedogodnością. Największym wyzwaniem było zejście kilkunastometrowym przewężeniem po prawie pionowej ścianie do dolnej niszy. W komorze jaskini, w zupełnych ciemnościach,  musieliśmy wykorzystywać własne źródła światła, co dodawało wędrówce dodatkowego dreszczyku emocji. Nieco poniżej, na kolejnej półce skalnej, weszliśmy do Jaskini Mylnej, którą pokonywaliśmy w niektórych miejscach na kolanach, a nawet czołgając się, ze względu na niski pułap skalnych ścian. Kolejna jaskinia, którą przeszliśmy zamykała Wąwóz Kraków a jej otwór wejściowy znajdował się na wysokości 1100 m. Wiodła do niego metalowa drabina. Samo przejście przez jaskinię zwaną Smoczą Jamą też wymagało dodatkowego oświetlenia i silnych mięśni, gdyż wspinaczka przez 20 metrów odbywała się po prawie  pionowej skale.

   Pierwszy dzień w górach zamknęliśmy zejściem do schroniska na Hali Ornak. Trudy wędrówki wynagrodziło nam serdeczne przyjęcie w pensjonacie w Murzasichlu oraz smaczna, i co ważne syta, obiadokolacja.

   Drugi dzień był przeznaczony na trudną i ambitna trasę, ale pan Wojtek, nasz przewodnik, nie miał po pierwszym dniu wątpliwości, że zdamy ten egzamin. Rozpoczęliśmy na trasie do Morskiego Oka, ale przy Wodogrzmotach Mickiewicza zeszliśmy na szlak. Droga Doliną Roztoki a potem już tylko  wspinaczka poprowadziły nas na wysokość 1580 m.  do Wielkiej Siklawy na Potoku Roztoki. Spływający kaskadą z Pięciu Stawów wodospad o wysokości 70 metrów zgotował nam darmową kąpiel w drobinkach wodnych kropelek. Dodatkową nagrodą za trudy wspinaczki były urzekające widoki  między innymi na Orlą Perć, Wielki Wołoszyn i inne szczyty Tatr. Stąd mieliśmy już krótki marsz ku Pięciu Stawom – byliśmy przy brzegach Zadniego, Małego i Przedniego. Postój w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów pozwolił na niezbędny odpoczynek, gdyż czekała nas wspinaczka na 1683  m. Przez Świstową  przeszliśmy na  Czubę, skąd podziwialiśmy widziane wcześniej w dolinie stawy, tym razem leżące o wiele poniżej. Wówczas dopiero zaczęliśmy schodzić do położonego kilkaset metrów niżej Morskiego Oka, które zamknęło ten dzień wędrówek. Jeszcze tylko 9 kilometrów trasy powrotnej … i byliśmy w autokarze, zmierzając ponownie do malowniczo położonego pensjonatu.

   Ostatni dzień stanowiła wycieczka na Sarnią Skałę położoną na wysokości 1377 m. Weszliśmy na szlak  w Kuźnicach, idąc ścieżką pod Reglami. Przez Polanę Kalatówki, a później już wspinając się górskim szlakiem, weszliśmy na szczyt, który nazwać można oknem na Giewont, gdyż góra ta nigdzie nie wygląda tak imponująco i majestatycznie jak z tego miejsca. Ponownie  przeżyliśmy wzruszające spotkanie z górską naturą. Ze szlaku schodziliśmy Doliną Białego do skoczni narciarskiej.

   Na koniec odwiedziliśmy ikonę Zakopanego – Krupówki i … ruszyliśmy w drogę powrotną.

   Wycieczka nie byłaby tak udana, gdyby nie moja kochana klasa. Byliśmy razem przez cały czas, wspólnie przeżywaliśmy wzruszenia i trudy wędrowania, rozmawialiśmy o sprawach ważnych, ale też znaleźliśmy wspólny język w żartach. Mimo zmęczenia wielogodzinnymi wspinaczkami nikt nie marudził – przeciwnie,  wszyscy wiedzieli, że zdobywanie górskich szczytów to coś więcej niż ucieczka  za szkolnej rutyny. I za to bardzo ich szanuję. Umieją cieszyć się pięknem przyrody, rozumieją tkwiąca w niej tajemnicę, dostrzegają potrzebę jej uszanowania. Jak poprzednim razem  zebrali pochwały- od nieznajomego turysty w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów, od właścicielki pensjonatu, od naszego kierowcy. A ja byłam dumna, że to moi uczniowie.

   Dziękuję też opiekunom, którzy towarzyszyli mi na wyprawie – Jadwidze Błahucie i Leszkowi Boberowi  za sympatyczną atmosferę. Dzięki nim, ale też dzięki klasie II „a” nie czułam, że jestem w pracy,  ale  na wycieczce w gronie prawdziwych przyjaciół.

Wychowawczyni klasy - Beata Grela

 

Zapraszamy do galerii